REKLAMA
klik
klik
Data dodania: 27.10.2016
Mówią na siebie Siostry Run
Dwie piszanki połączone pasją biegania
Mówią o sobie „siostry run”, bo połączyła je biegowa pasja i razem pokonały już setki kilometrów. Ostatnie miesiące podporządkowały realizacji ambitnego planu i cel osiągnęły, świętując sukces w pięknym Krakowie. Poznajcie Beatę Sznajder i Danutę Dąbrowską – piszanki, które zdobyły Koronę Polskich Półmaratonów.

Mają po 18 lat plus VAT, sporo obowiązków rodzinnych i zawodowych, ale postanowiły, że warto zrobić coś dla siebie. Najpierw były wspólne przebieżki, z czasem treningi, wyjazdy na lokalne zawody i spotkania z innymi osobami, które dla realizacji pasji potrafiły postawić swoje życie na głowie, czerpiąc z tego radość całymi garściami. Danuta Dąbrowska i Beata Sznajder po prostu odważnie ruszyły przed siebie.

Beata Sznajder (z lewej) i Danuta Dąbrowska

Bardzo trudny sezon piszanki udokumentowały zdobyciem Korony Polskich Półmaratonów. To wymagający cykl startów w całym kraju, a po trofeum nie sięga się ot tak. Uczestnicy musieli ukończyć pięć z dziesięciu określonych regulaminem biegów w ciągu kilku miesięcy. Każdy o długości nieco ponad 21 km. Biegaczki z Pisza uwierzyły, że jest to możliwe po teście zrobionym w lutym. Przez ponad dwie godziny brodziły w śniegu topniejącym na chodnikach wzdłuż kilku ulic naszego miasta. Z każdym pokonanym kilometrem stawały się coraz silniejsze i pewniejsze siebie, choć szły w nieznane. Po kilku miesiącach, na mecie finałowego Półmaratonu Królewskiego w Krakowie stanęły dwie zupełnie inne osoby i nie chodzi tu o rekordy życiowe poprawione o kilka minut.

– To piękne uczucie, które trudno nazwać i z czymś je porównać – mówi Beata Sznajder. – Od początku robiłyśmy to tylko dla siebie, cały czas uważnie patrząc, ile jeszcze jesteśmy w stanie wycisnąć z naszych organizmów. Jasne, że było ciężko, ale naszą siłą było to, że byłyśmy dwie. Po kontuzji stopy, którą przeszłam, Danusia biega trochę szybszym tempem, ale na starcie zawsze stawałyśmy obok siebie i na mecie razem cieszyłyśmy z ukończenia kolejnego startu.

Danuta Dąbrowska rozpoczęła sezon w Warszawie. Jej „siostra run” musiała zostać w Piszu, ale była z nią myślami i czekała na sygnał z mety. Potem piszanki zameldowały się w Białymstoku, gdzie kibicowała córka Beaty Sznajder z mężem i synkiem. W pamięci pozostały walka z bólem stopy, który przez ponad pół dystansu musiała pokonać Beata, i specjalny baner przygotowany przez najbliższych dla „rozbieganej babci”. W czerwcu Beata odrabiała zaległości za nieobecność w stolicy na trasie 4. PKO Nocny Wrocław Maraton. W Pile, Gnieźnie i Krakowie piszanki znów były nierozłączne.

– Bieganie bardzo nas zbliżyło i obie byłyśmy dla siebie najlepszymi motywatorkami – przyznaje Danuta Dąbrowska.  – Potrafimy umówić się na trening w deszczu, późnym wieczorem i razem krążyć po mieście kilkanaście kilometrów. Na starcie, gdy u boku była Beata, czułam się pewniej. Wiedziałam, że razem dotrzemy do mety, choćby wiało, lało i ktoś nam rzucał kłody pod nogi.

Piszanki nie jeździły na półmaratony z myślą o osiągnięciu konkretnych wyników. Z uśmiechem przyznają, że na bieganie po rekordy przyjdzie jeszcze czas, puszczając przy tym wymownie oko. I trudno się z nimi nie zgodzić. Wystarczy im po prostu kibicować i je podziwiać, bo praca jaką wykonały przez ostatnie miesiące była mega wymagająca i niejeden młodszy pasjonat biegania nie potrafiłyby udźwignąć takiego ciężaru wziętego na barki.

Starty i związane z nimi wyjazdy zawsze przynoszą ciekawe historie, które warto zachować w pamięci.  Piszankom szybko udzieliła się atmosfera wielkich biegów, w których startuje po kilka tysięcy zawodników, a na ostatnich metrach towarzyszy doping niosący do „kreski”. Rywalizacja w takich okolicznościach schodzi na dalszy plan. Zdarza się, że trzeba wspomóc dobrym słowem lub pomocną dłonią zawodnika, który dobiegł do ściany, jak w slangu biegaczy nazywa się kryzys paraliżujący ruchy i bardzo często kończący udział w zawodach. Starty w różnych zakątkach Polski dla piszanek był także formą zwiedzania miast, które gościły biegaczy.

– W Krakowie biegliśmy najbardziej malowniczymi ulicami miasta. Miejscami było wąsko i niebezpiecznie, ale zobaczyliśmy wszystko, co warte uwagi – mówi  Beata Sznajder. – Zwiedzanie było też sposobem na pokonanie fatalnej pogody, która nam towarzyszyła. Do końca życia zapamiętam także finisz w Tauron Arenie, bo atmosfera była niesamowita. Zresztą dla nas był to naprawdę wyjątkowy półmaraton, bo robiłyśmy piąty bieg i już na starcie założyliśmy korony, a wielu ludzi robiło sobie z nami zdjęcia. Duże wrażenie zrobił na mnie Wrocław, po którym biegaliśmy nocą. Trochę gorzej było z wyjazdem na ten start, bo prosto z pociągu poszłam na start i niemal od razu po biegu ruszyłam w drogę powrotną.  Ale takie wspomnienia też zostaną na długo w głowie.

– Ja zapamiętam gościnność i serdeczność mieszkańców Wielkopolski – dodaje Danuta Dąbrowska. – Startowaliśmy tam dwukrotnie i w obu przypadkach spotkani na miejscu ludzie byli niezwykle przyjaźni, optymistycznie nastawieni do życia. My naprawdę z naszych wyjazdów starałyśmy się czerpać to, co najlepsze, bo przede wszystkim sprawiało nam to radość i życzymy tego każdemu, kto odważnie chce realizować swoje pasje.

By dopełnić wszelkich formalności związanych ze zdobyciem KPP i uzyskać specjalny medal, piszanki muszą wysłać wniosek, w którym opiszą uzyskane przez siebie wyniki. Pamiątkowe, imienne odznaczenie otrzymają za kilka miesięcy. Najprawdopodobniej będą wówczas myślami już przy kolejnych startach, bo plany na przyszły sezon znów są ambitne. Wiosną piszanki chciałyby pobiec w maratonie w Warszawie, jednym z największych biegów na 42 km i 195 metrów w naszym kraju. Jeśli dobrze przepracują zimę, uznają, że są gotowe podjąć wyzwanie i dotrą na metę, z czystym sumieniem będą mogły powiedzieć, że nie ma dla nich rzeczy niemożliwych.

Po KPP w tym sezonie sięgnęli także Anna i Mariusz Charubin, małżeństwo z Łupek. Zaliczyli aż dziewięć biegów, zawsze od startu do mety biegnąc ramię w ramię. Oboje mają duży wkład w rozruszanie nieco piszan, bo to oni przed dwoma laty byli pomysłodawcami wspólnych spotkań biegowych, na których zawsze panowała zasada dostosowania tempa do najwolniejszego uczestnika.

Opinie i komentarze

Komentarze

Brak komentarzy, bądź pierwszy!

Dodaj Komentarz

5000
Piski Portal Internetowy Piszanin | Wydawca - MASURIA® Krzysztof Szyszkowski | Kopiowanie zawartości bez zgody wydawcy jest zabronione
Polityka Prywatności | Kontakt